Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/tpk.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/tpk.waw.pl/paka.php on line 5
I wtedy zobaczyła - matka stała na poręczy balkonu, chwiejąc się niebezpiecznie. W ręku

I wtedy zobaczyła - matka stała na poręczy balkonu, chwiejąc się niebezpiecznie. W ręku

  • Samuel

I wtedy zobaczyła - matka stała na poręczy balkonu, chwiejąc się niebezpiecznie. W ręku

06 March 2021 by Samuel

trzymała różaniec. Powiew powietrza unosił w górę jedwabne poły szlafroka, rysując je po bokach jakby w kształt skrzydeł. Hope wyglądała niczym czarny, gotujący się do lotu anioł. - Mamo! - Gloria wyciągnęła ręce. - Nie ruszaj się, proszę! Hope spojrzała jej w oczy. Były spokojne i całkowicie przytomne. - Nadeszła Bestia - wyszeptała. - Pani St. Germaine, proszę, niech się pani nie rusza. - Santos posuwał się ostrożnie w głąb pokoju. Mówił głosem niskim, uspokajającym. - Proszę tylko... Różaniec wymknął się z palców i z charakterystycznym stuknięciem spadł na podłogę. Gloria zamarła, Hope uśmiechnęła się. - Zapamiętaj, córeczko. Zło przybiera różne oblicza. Po tych słowach runęła w dół. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY Santos raz po raz spoglądał na zegarek. Dzień w wydziale zabójstw dłużył się niemiłosiernie, chociaż każdy dzień od czasu samobójstwa Hope St. Germaine, aresztowania Chopa Robichaux i ujęcia człowieka, który mógł okazać się Śnieżynką, wydawał się niemiłosiernie długi. Owym człowiekiem był znajomy sklepikarz Tiny. Wrócił w końcu do Nowego Orleanu, a wtedy został zatrzymany. Wcześniej Santos i Jackson znaleźli świadków, którzy skojarzyli go z dwiema ofiarami - jeden z nich widział go razem z Billie, drugi w noc śmierci Lucii. Oczywiście facet zaprzeczał, jakoby był Śnieżynką, jednak Santos wiedział, że to on. Co więcej, wiedział, że Śnieżynka i zabójca jego matki to ta sama osoba. Znowu spojrzał na zegarek i zaklął. Nie potrafił powiedzieć, dlaczego czuje niepokój i dlaczego chce czym prędzej wydostać się z tego miejsca. Nie miał przecież gdzie iść, nikt na niego nie czekał. Z pewnością nie Gloria. Nie widział jej od czasu pogrzebu, a i wtedy prawie ze sobą nie rozmawiali. Była zdruzgotana, pogrążona w bólu. Próbował podejść do niej, pocieszyć ją, ale nie potrafił. Między nimi pojawił się mur, zupełnie jakby wstrząsające informacje o matce, a potem jej samobójstwo, odebrały im wszelką zdolność porozumienia. Tęsknił do niej. Chciał zburzyć ów mur, żeby podtrzymać ją na duchu. Lecz nawet gdyby mu się udało, ich związek nie mógłby przetrwać. Zbyt wiele ich dzieliło - przeszłość, cierpienia, pozycja społeczna. Gloria nie byłaby szczęśliwa z gliniarzem, przynajmniej nie na długo. Zadzwonił telefon. Chwycił za słuchawkę niczym tonący za linę. - Słucham, detektyw Santos. - Pomóż mi... - z drugiej strony rozległ się ledwie słyszalny kobiecy głos. - Proszę, pomóż... Wyprostował się. - Kto mówi? - Santos, proszę. Musisz mi pomóc, nie mam do kogo się zwrócić. - Tina - dopiero teraz ją rozpoznał - to ty? - On mnie śledzi. Wiem, że to on. - Zaczęła płakać. - Zabije mnie... Zimny dreszcz przeszedł mu po plecach. - Buster Flowers siedzi. Facet, który dał ci krzyżyk. - To nie on! Santos, nie chcę umierać! Jej krzyk poraził go. Była śmiertelnie wystraszona. - Skąd dzwonisz? - Z budki przy rogu Toulouse i Burgundy. Obok apteki i kościoła. - Dobra - popatrzył na zegarek, obliczając, ile o tej porze dnia zajmie mu dojazd - zostań tam. Będę za dziesięć minut. - Pośpiesz się, Santos, błagam. Odwiesił słuchawkę i zerwał się, chwytając w locie marynarkę. Patterson, który zajmował biurko naprzeciw niego, podniósł głowę: - Co się dzieje? - Dziewczyna, która wskazała nam gościa. Mówi, że ktoś nadal ją śledzi. - Włożył marynarkę. - Jeżeli Jackson wróci przede mną, powtórz mu. Dzwoniła z budki przy Toulouse i Burgundy. Patterson skrzywił się z niechęcią. - Dziwce coś się roi. Mamy gościa. Daj sobie spokój. Arogancja Pattersona zmroziła Santosa. A jeżeli zamknęli nie tego człowieka? Nie przypuszczał, by tak było, ale kto wie? Zebrane dotąd dowody, choć nie dawały stuprocentowej pewności, wyraźnie wskazywały na sklepikarza. A jeżeli sklepikarz i Śnieżynka to dwie różne osoby? Oznaczałoby to, że prawdziwy zabójca nadal jest na wolności. - Słyszałeś, co powiedziałem? - znów odezwał się Patterson. - Dziwka świruje. Daj sobie spokój, szkoda czasu. - Tak, słyszałem. - Santos spojrzał przelotnie na kolegę. - Ale wolę sprawdzić. Dotarcie na miejsce zajęło mu niewiele więcej niż obiecane dziesięć minut. Odnalazł budkę, aptekę i kościół. Zatrzymał wóz przy krawężniku i wysiadł. Tiny nie było. Rozglądał się niepewny, czy stanął na właściwym rogu. Toulouse i Burgundy. Narożna apteka. Klasztorny kościół pod wezwaniem Maryi Panny. Wszystko się zgadza. Gdzie więc, u diabła, jest Tina? Lustrował dokładnie okolicę, szukając miejsca, gdzie mogłaby się ukryć. Jego wzrok przyciągnęły szklane drzwi do apteki. Kartonik z napisem „Zamknięte” kołysał się lekko, jakby dopiero co powieszony. Zerknął na zegarek. Dwadzieścia po piątej. Rzadko kto zamyka aptekę o tak wczesnej porze, szczególnie w Dzielnicy. Wpatrzony w napis, usiłował przypomnieć sobie, co mówiła dziewczyna. Toulouse i Burgundy, apteka... Tak, apteka! Apteka, w której dziewczyny kupują prezerwatywy. Przeszedł przez ulicę, podszedł do drzwi i zajrzał do środka. Przy kasie stał jakiś mężczyzna, liczył utarg. Poza nim wewnątrz nie było chyba nikogo. Santos zapukał w szybę. Młody mężczyzna przy kasie podniósł głowę, Santos pokazał odznakę. - Policja! Mężczyzna pobladł, zamknął szufladę i podszedł do drzwi. Długo patrzył przez szybę na odznakę, zanim zdecydował się otworzyć.

Posted in: Bez kategorii Tagged: rasowy kot, martyna wojciechowska big brother, emotki znaczenie,

Najczęściej czytane:

- Wyjeżdżamy w piątek - rzekła na koniec.

Gospodyni pokazała Clemency sypialnię na poddaszu, którą do niedawna zajmowała panna Lane. Woźnica bez-ceremonialnie rzucił na podłogę jej małą torbę i dziewczyna doznała szoku na widok miejsca, w którym przyszło jej spać. Ściany pokoju, pobielone wapnem ze dwadzieścia lat temu, były przebarwione i wyblakłe od słońca. W rogach widniały ciemne ślady po załamu, świadczące o przecieka¬jącym w wielu miejscach dachu. Przed łóżkiem leżał maleńki dywanik, poza tym nic nie zakrywało desek podłogowych. Pod ścianą stała obdrapana szafka z wiszącym nad nią poplamionym lustrem. Łóżko miało wprawdzie baldachim, lecz jego okres świetności już dawno minął, podobnie jak materaca, który w dotyku wydał się jej zdecydowanie nierówny. ... [Read more...]

i uporządkować swoje uczucia. Ogarniał ją coraz większy wstyd, że tak długo pielęgnowała w sobie wspom¬nienie tego pocałunku, a co gorsza przypisywała jego sprawcy wszystkie możliwe zalety. Stał się jej bohaterem i obiektem westchnień. Jak ma to pogodzić z wizerunkiem zdegenerowanego, występnego młodzieńca, którego opisała Sally? Takiego człowieka powinna unikać każda kobieta! Clemency w żadnym razie nie pociągała gwałtowność charakteru ani przemoc. Brzydziło ją to i wiedziała, że nigdy nie odda serca brutalowi. ...

Spojrzała ukradkiem na markiza. Ta surowa, ciemna twarz - czy to istotnie oznaka rozwiązłego trybu życia? Rozmawiał z lady Heleną cicho, jak dżentelmen, i głaskał spaniela, który oparł mu łeb na kolanach. Nie wyglądał teraz na człowieka, który, podobno, omal nie zakatował na śmierć służącego. Lady Helena zwróciła się do dziewczyny: - Jak długo zamierza pani pozostać u kuzynki, panno Stoneham? ... [Read more...]

- Bynajmniej. - Zmierzył ją uważnym spojrzeniem.

- Może powinnaś usiąść? Powoli podeszła do krzesła stojącego przy lustrze. Osunęła się na nie, rozdygotane dłonie zamknęła na podołku. - Mów. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 tpk.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste