oknach zebrały się pajęczyny, kurz i martwe owady, parapety były wyblakłe i popękane, prymitywne meble w

  • Samuel

oknach zebrały się pajęczyny, kurz i martwe owady, parapety były wyblakłe i popękane, prymitywne meble w

10 August 2022 by Samuel

większości uszkodzone. McCallum zdołał przywrócić elektryczność, ale instalacja wodna doprowadzała go do szału, a za dnia było tu goręcej niż w piekle. Zresztą noc nie przynosiła ulgi i chociaż McCallum cieszył się, że wyszedł na wolność, to potrzebował jakiejś odmiany na lepsze. I właśnie otrzymał szansę. Caleb Swaggert nie żył i teraz nie było już nikogo, kto mógłby zdradzić reporterce, co naprawdę zdarzyło się tej nocy, kiedy zabito starego Ramóna Estevana. Któż mógłby zaoferować lepszą historię niż on sam, człowiek, który został wrobiony w morderstwo i wtrącony do więzienia? Tak, McCallum doszedł do wniosku, że będzie musiał skontaktować się z reporterką i wejść z nią w układ. Poza tym miał jeszcze inne stare długi do uregulowania. Musiał wyrównać rachunki z Nevada, i ten dzień zbliżał się szybko i nieuchronnie, jak rozpędzony pociąg. Nie złożył jeszcze wizyty Shelby, ale to ze względu na nieodpowiednią porę. Wkrótce jednak ją odwiedzi. Ross uśmiechnął się do siebie i stanął na dwóch sfatygowanych schodkach od frontu. Część śmieci została porozrzucana ostatniej nocy i Ross pomyślał, że powinien sobie sprawić broń, żeby obronić się przed kojotami lub innymi zagrożeniami. Poza tym fajnie byłoby znowu mieć w rękach strzelbę. Mężczyzna nie jest prawdziwym mężczyzną bez broni. McCallum patrzył na krajobraz suszy. Kilka skarlałych drzew, wypalona trawa i twarda ziemia. Jak, u diabła, jego dziadek mógł prowadzić tu ranczo i jeszcze utrzymać żonę i pięcioro dzieci? Będzie musiał znaleźć sobie broń, i to szybko. Może sprawi sobie również psa - pitbull albo rottweiler świetnie by się nadawały. Ross McCallum potrzebował ochrony. Ostatnimi czasy w Bad Luck działo się wiele dziwnych rzeczy. Potarł kark, poczuł ukłucie żądła pszczoły i mocno ją uderzył. Z gniewnym bzyczeniem padła na rozklekotany stopień. Ross szybko przydeptał ją czubkiem buta, czując wielką satysfakcję. Tak, pomyślał, w Bad Luck w stanie Teksas dochodzi do wielu dziwnych zdarzeń i jeśli dobrze oceniał sytuację, będzie ich jeszcze więcej w najbliższym czasie. Shelby wsunęła ostatnią teczkę do kredensu i w duchu przeklinała samą siebie. Zapoznała się z zawartością wszystkich teczek; wynosiła ich po kilka do swojego pokoju, czytała i nie znajdowała niczego, co byłoby pomocne. Najwyraźniej strzeżone przez sędziego tajemnice pozostawały bezpieczne: dokumenty, które trzymał w swoim gabinecie, nie dawały do nich dostępu. Lydia przyjechała do domu po dwunastej i oprócz tego, że zaproponowała Shelby lunch i wyjaśniła, iż Aloise nałykała się za dużo tabletek nasennych, w ogóle się nie odzywała. Miała zaczerwienione oczy, nie uśmiechała się, a w pewnym momencie Shelby wydawało się, że słyszy jej cichy szloch. W sumie ten poranek okazał się bezowocny i dawał powody do niepokoju. Kiedy Shelby zamknęła kredens i włożyła mały pęk kluczy do naczynia przy pojemniku na cygara, dochodziła już druga trzydzieści. Jeden z tych kluczy na pewno pasował do drzwi biura sędziego w centrum i tam mogłaby znaleźć informacje na temat Elizabeth. Postanowiła, że zabierze klucze do Coopersville, znajdzie jakiegoś ślusarza, który jej nie będzie znał, a potem przyniesie oryginalny zestaw kluczy do gabinetu ojca. W ten sposób uzyska dostęp do biura sędziego. W nadziei, że nie widać na jej twarzy poczucia winy, przeszła z gabinetu do kuchni. Klucze cicho brzęczały w jej kieszeni. Lydia znowu płakała, ocierała oczy rogiem fartucha i mamrotała do siebie po hiszpańsku, niosąc do jadalni 133 plastikowy kubełek ze środkami czyszczącymi. - Lydio, czy stało się coś złego? - zapytała Shelby, nalewając sobie kawy. - Co? Och, nińa. Nie. - Lydia odchrząknęła i zniknęła w sklepionym przejściu. Shelby poszła za nią. - Płakałaś. Posłuchaj, nie chcę się wtrącać, ale nie jestem ślepa ani głucha. Coś cię gnębi, Lydio. Coś poważnego. Gosposia uśmiechnęła się słabo i postawiła kubełek na podłodze. Kwiatowa kompozycja z zeszłego tygodnia zaczęła usychać na stole, ale rzadko używany kryształowy wazon ładnie lśnił za szklanymi drzwiczkami bufetu. - Po prostu smutno mi z powodu Aloise. Ona jest... przyjaciółką i krewną. To było coś nowego. - Jesteś spokrewniona z Estevanami? - Si. No, nie z rodziną Ramóna. - Lydia wykrzywiła usta, jakby zjadła coś kwaśnego. - Ten to... był tirano. - Szybko zrobiła znak krzyża na wydatnym biuście. - Tyranem? - Si. Gorzej. On zawsze był szefem. Wszystko musiało być tak, jak on zarządził. A jak nie, to wtedy on... reventar, wybuchał jak wulkan i szalał ze złości. - Złapała się za głowę, jakby chciała go naśladować albo modlić się do Boga. - Ten Ramón nie był miłym człowiekiem. Ale... - przechyliła głowę i promienie słońca wpadające przez okna jadalni rozświetliły siwe pasma jej włosów - ...Był mężem Aloise, a ona jest kuzynką Pabla, mojego

Posted in: Bez kategorii Tagged: nerdy co to znaczy, z czym jesc granata, krychowiak torebka,

Najczęściej czytane:

powiem.

- Jorge, skoro robisz coś nielegalnego... - Nielegalnego tak. Ale nic złego. - Dobrze, Jorge. Jeśli mnie przekonasz, że to, co ... [Read more...]

- Bardzo długo.

- Pani mego serca... Wyrwałem ją z ognia, lecz potem ktoś ją zabrał, muszę ją odnaleźć. Zakonnik przyglądał mu się w milczeniu, badając wzrokiem jego ... [Read more...]

- Z Francji. Od razu po Transylwanii wiedzieliśmy, że Władca zwoła

jakieś wielkie zgromadzenie, ponieważ wszyscy łakniemy zemsty. Niestety, tamtej nocy straciliśmy wiele starożytnych wampirów z powodu podstępu i zdrady, lecz Władca przeżył. ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 tpk.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste