Siegnał do kieszeni i wyciagnał z portfela piec banknotów
studolarowych. - Wez to, kup sobie cos ładnego i nigdy, słyszysz, nigdy, nie próbuj zbli¿yc sie do mnie ani do mojej 440 rodziny. Nie pozwole, ¿eby ktokolwiek mnie szanta¿ował, dreczył ani naciagał. - Wcisnał szeleszczace banknoty w dłon Kylie, odwrócił sie na piecie i ruszył szybko w strone koscioła. Nie wiedział, ¿e na jego szary garnitur spadaja bladoró¿owe płatki. Nie wiedział te¿, ¿e Kylie nigdy sie nie podda. Stała tam ze scisnietym sercem, prze¿ywajac odtracenie i sciskajac w rece pieniadze. Miała ochote pobiec za nim, zrobic scene, rzucic mu te pieniadze pod nogi. Powstrzymała sie jednak. Niczego by w ten sposób nie osiagneła. Nie mo¿e byc taka szczera. By dostac to, czego chce, musi byc przebiegła. I była. Teraz, kiedy wspomnienia napływały falami, widziała całe swoje ¿ycie z przera¿ajaca dokładnoscia. W wieku kilkunastu lat czuła sie oszukana i odrzucona. Przepełniona gorycza. Z całej duszy nienawidziła Marli Cahill, małej ksie¿niczki jej ojca. Po spotkaniu w kosciele Kylie widywała ja czasami z daleka i czuła, ¿e jej przyrodnia siostra odwzajemnia jej fascynacje. Marla podró¿owała po całym swiecie, uczyła sie ¿eglowac na zatoce, chodziła na bale i zabawy, wydawała pieniadze w Pary¿u i Nowym Jorku, a Swieta Bo¿ego Narodzenia spedzała w Acapulco, na Bahamach lub w Aspen. Jezdziła swoim własnym BMW i studiowała w presti¿owym prywatnym college'u dla którego jej ojciec ufundował biblioteke. Kylie dostawały sie u¿ywane stroje i zimne spojrzenia. Kiedys jednak udało jej sie wykorzystac podobienstwo do przyrodniej siostry i uszczknac cos dla siebie. Ubrana w jedna z jej starych sukienek zdołała kupic absurdalnie droga suknie wieczorowa w małym butiku, gdzie Marla czesto robiła zakupy. - Prosze zapisac to na rachunek taty - rzuciła swobodnie. Sprzedawczyni, myslac tylko o prowizji, jaka otrzyma ze sprzeda¿y czarnej, naszywanej cekinami i długiej do ziemi 441 sukni, kiwneła głowa. Powiedziała, ¿e suknia została stworzona dla niej i wstukała cene do kasy. Marla dowiedziała sie w jakis sposób o tym małym oszustwie, ale nigdy nie wydała siostry. Wspomniała o tym dopiero wtedy, kiedy obie były ju¿ dorosłe, a ona przyszła do Kylie ze swoim planem. Teraz, siedzac na zniszczonej kanapie i patrzac na Nicka stojacego nad nia trzymajacego jej syna w ramionach, Kylie miała wra¿enie, ¿e ziemia usuwa jej sie spod stóp. Tak, była gwałtowna, uparta, o wszystko, co osiagneła, walczyła bez skrupułów. Ale teraz bedzie musiała za to zapłacic. Oparła sie o poduszki i spojrzała w sufit. - Mysle, ¿e nie byłam zbyt dobra - wyznała. - Wiem, ¿e nie byłam. - Westchneła cie¿ko na mysl o wszystkich tych latach, kiedy zazdrosciła swojej przyrodniej siostrze, o bezsennych nocach, podczas których zadawała sobie wcia¿ te