Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/tpk.waw.pl.txt): failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/hydra14/ftp/tpk.waw.pl/paka.php on line 5
- Możemy zamienić dwa słowa? - zapytał. Byli już po ślubie, a on zadał jej pytanie jak obojętnej znajomej. Czyż jednak nie taki w gruncie rzeczy miał być ich wzajemny stosunek?

- Możemy zamienić dwa słowa? - zapytał. Byli już po ślubie, a on zadał jej pytanie jak obojętnej znajomej. Czyż jednak nie taki w gruncie rzeczy miał być ich wzajemny stosunek?

  • Samuel

- Możemy zamienić dwa słowa? - zapytał. Byli już po ślubie, a on zadał jej pytanie jak obojętnej znajomej. Czyż jednak nie taki w gruncie rzeczy miał być ich wzajemny stosunek?

24 June 2022 by Samuel

Weszła za nim do sypialni i stanęła jak najbliżej drzwi, unikając patrzenia na łóżko. Lorenzo podszedł do wysokiej komody, zabrał z niej coś i podszedł do Jodie. - Wiem, że obawiasz się nosić tamten szmaragd, więc może wolałabyś to. Możesz go zatrzymać, jeżeli ci się spodoba. - Lekceważąco wzruszył ramionami. Jodie bez słowa przyjęła od niego małe pudełeczko i otworzyła je. Wewnątrz leżał doskonały pojedynczy brylant w kształcie gruszki. Patrzyła na niego w milczeniu. - Nie mogłabym go zatrzymać. Na pewno jest bardzo kosztowny. Lorenzo zmarszczył brwi, tak jakby jej odmowa sprawiła mu przykrość. - Jak sobie życzysz - zgodził się krótko. - Chociaż to cię do niczego nie zobowiązuje. - Tak jak i nasze małżeństwo – odpowiedziała drżącym głosem. - Naprawdę wolałabym nie brać ślubu kościelnego. Czuję się... - Przerwała i potrząsnęła głową, uznając niemożność wytłumaczenia swoich odczuć. Nagle zakręciło jej się w głowie. Instynktownie wyciągnęła rękę, by się czegoś chwycić, a najbliżej znajdował się Lorenzo. - To suknia. Jest strasznie ciasna... - szepnęła, osuwając się na niego. Kiedy się ocknęła, Lorenzo podtrzymywał ją jedną ręką, a drugą próbował rozluźnić zapięcie. - Dlaczego nic nie powiedziałaś? I jak to, u diabła, działa? - Najpierw trzeba zdjąć tren i spódnicę - odparła Jodie słabo. - To jest spięte haftkami. Zanim zdołała go powstrzymać, już rozpinał delikatne zapięcie z bezlitosną szybkością. W końcu spódnica z cichym szelestem opadła na ziemię. Jodie stała przed nim w jedwabnych pończochach, wysokich obcasach, cieniutkich figach i nieprawdopodobnie obcisłej górze sukni. - Dlaczego to było zapięte tak ciasno? - zapytał. - To nie był mój pomysł, tylko stylistki - przyznała Jodie. - Nalegała, żeby tak było. - Jak to rozluźnić? - Jest zasznurowane od wewnątrz i przypięte haftkami. - Nie ruszaj się - nakazał jej Lorenzo. Podszedł do komody i wyciągnął z szuflady nożyczki. - Nie możesz - zaprotestowała słabo, ale było za późno. Lorenzo przeciął już materiał, ignorując jej protesty. Prawie krzyknęła z ulgi, mogąc nareszcie zaczerpnąć powietrza. - To cud, że cała nie zdrętwiałaś. - Lorenzo krytycznie oglądał czerwone znaki na jej bladej skórze w miejscach, gdzie gorset wcinał się w ciało. - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że boli cię noga? - Bo mnie nie boli - skłamała. - Owszem, boli, przecież widzę. Połóż się, pomasuję. - Nie potrzeba - zaprotestowała. - Już wszystko w porządku, skoro mogę oddychać. - Zakryła dłońmi piersi, nagle świadoma braków w swoim ubiorze, ale kiedy przeniosła ciężar ciała na chorą nogę, szarpnął nią tak ostry ból, że aż jęknęła. Lorenzo mruknął coś po włosku i ignorując jej sprzeciw, zaniósł ją na łóżko. - Jesteś najbardziej upartą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkałem - powiedział, układając ją wygodnie. - Leż spokojnie, pomasuję cię. Chciała dumnie odmówić, ale noga rzeczywiście bolała mocno, a perspektywa masażu była zbyt kusząca, by jej nie ulec. Położyła się na brzuchu i zamknęła oczy. Zapomniała o pończochach, które wciąż miała na sobie, i drgnęła, kiedy Lorenzo je ściągnął. W miarę jak ból ustępował, pojawiało się uczucie zupełnie innego rodzaju, niepokojące pulsowanie gdzieś głęboko w niej, które zdawało się przenikać całe ciało. W obawie, że Lorenzo zdoła odgadnąć jej odczucia, podciągnęła się do góry i usiadła. - Co się stało? - zapytał. - Boisz się, że cię uwiodę? Wiedziała, że z niej szydzi. - Dlaczego miałabym się tego obawiać? Wiem przecież, że mnie nie pragniesz. - Siedziała teraz, ale nie mogła wstać, bo Lorenzo stanął tuż przed nią. - A chciałabyś, żebym cię zapragnął? - Nie! - odparła gwałtownie. - Kłamiesz - stwierdził spokojnie. Podniósł ją i postawił przed sobą. - Kłamstwo to druga natura twojej płci, prawda? Jodie rzeczywiście kłamała. Kłamała, bo nie miała innej możliwości chronienia siebie samej. Dlaczego traktował ją w ten sposób? Rozumiała, że przeżycia z dzieciństwa i niewierność matki tłumaczą jego złe zdanie o kobietach i potrzebę chronienia siebie samego przed zranieniem, ale za to wszystko nie powinien karać jej. Podobnie jak ona nie miała powodu uważać wszystkich mężczyzn za płytkich, wiarołomnych krętaczy tylko dlatego, że John tak się zachował wobec niej. Przełknęła ślinę, niezdolna zignorować własnych krytycznych przemyśleń. - Kłamiesz - powtórzył Lorenzo. - Przyznaj się. - Do czego? - zapytała zuchwale. - Że cię pragnę? I co mi z tego przyjdzie, skoro ty mnie nie chcesz? Potrzebujesz dowodu, że wszystkie kobiety są podobne do twojej matki i Cateriny? No cóż, to nieprawda. Chcesz, żebym cię okłamała tylko po to, żebyś mógł twierdzić, że wszystkie kobiety są takie same? Boisz się... - Dosyć! Jodie spróbowała zaprotestować, ale było za późno. Jego usta przylgnęły do jej warg. Objął ją i przycisnął do siebie tak mocno, że czuła guziki jego koszuli wciskające się w jej ciało. - Nie boję się niczego - wyszeptał. - A najmniej ciebie. A żeby to udowodnić... Zanim zdołała się uchylić, pocałował ją zachłannie. Wiedziała, że powinna go powstrzymać, ale jej własne pożądanie było silniejsze niż siła woli. Wyzwolona namiętność Lorenza rozpaliła ją i pozbawiła wszelkich hamulców. Podniecenie obojga sięgnęło zenitu i wydawało się, że zmierzają prostą drogą ku spełnieniu, którego oboje pragnęli. Jednak wtedy właśnie Jodie nagle zesztywniała i gwałtownie odepchnęła Lorenza. Zdumiony usiadł i spróbował znów ją objąć, ale oparła się i potrząsnęła głową. - Nie! - Co? Dlaczego? Przecież mnie pragniesz... - Chcesz udowodnić, że wszystkie kobiety są podobnymi do twojej matki kłamliwymi krętaczkami. Pragnę cię, ale bardziej mi zależy na szacunku dla siebie. - Wysunęła się z jego objęć, zerwała z łóżka i pospiesznie zbierała porozrzucaną garderobę, obawiając się spojrzeć na Lorenza, pełna obaw, czy wytrwa w swojej determinacji. Lorenzo leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Ból, który odczuwał, był czysto fizyczny, a wściekłość koncentrowała się na tym, co Jodie odważyła się mu powiedzieć. Ona sama nic dla niego nie znaczyła. Nic kompletnie! Raczej cieszył się, niż żałował jej nieobecności w swoim łóżku i przypuszczał, że tak samo ucieszy go jej nieobecność w jego życiu. Zagubił się w jej słodyczy tak bardzo tylko dlatego, że już zbyt długo nie był z kobietą. A to akurat mógł łatwo zmienić. Wystarczyło zadzwonić. Gdyby nawet nie zdołał ściągnąć żadnej z kobiet, które, jak sądził, chętnie odpowiedzą na jego propozycję, to wiedział, chociaż nie z własnych doświadczeń, że we Florencji, podobnie jak w innych miastach, istnieją luksusowe prostytutki, chętne zadowolić mężczyznę bez zadawania pytań. Dlaczego jednak miałby płacić prostytutce, kiedy wystarczyła mu jedna, żeby ostudzić jego zapał? Kiedy po raz pierwszy spotkał Caterinę, nie ukrywała, że miała już kilku bogatych kochanków. Później wprawdzie przysięgała, że to nieprawda i że źle ją zrozumiał. A jego matka i wszystkie kosztowne podarki, które otrzymywała w podzięce za swoją niewierność? Wstał i wszedł pod prysznic. Kilka minut później poczuł, że wściekłość mija, a serce powraca do normalnego rytmu. Złościło go tylko, że Jodie, którą zaczął już uważać za osobę myślącą rozsądnie i logicznie, musiała zacząć rzucać te śmieszne i bezpodstawne oskarżenia. Jak mogła zarzucać mu, że jest do tego stopnia emocjonalnie rozchwiany, by chcieć, żeby ona kłamała, żeby wzmocnić jego przekonanie, że kobietom nie można ufać. Przecież dowiódł, że jej wierzy, dzieląc się z nią sprawami bliskimi jego sercu, o których nigdy nie opowiadał nikomu innemu. Czy naprawdę sądziła, że zrobił to, by za chwilę okazać jej brak zaufania? To byłoby całkowicie nielogiczne, tak jak postępowanie przerażonego dziecka, które boi się zostać zranione i broni się przed miłością. Poza tym on nie obawiał się, że się w niej zakocha, i nie bronił desperacko przed taką ewentualnością, prawda? Nie, prawda, że nie?

Posted in: Bez kategorii Tagged: ryszard z klanu, rasowy kot, krychowiak torebka,

Najczęściej czytane:

awiać jej na próbę. ...

Teraz dopiero Polina Andriejewna go pocałowała, ale nie w usta – w policzek. Chlipnęła: – Dziękuję, dziękuję... Za... za zmiłowanie. Mikołaj Wsiewołodowicz westchnął z żalem. ... [Read more...]

na pusty stół tuzin nowiutkich talii.

– Szczęścia? – Podhorecki sadowi się na rozklekotanym krześle, które pamięta czasy, kiedy nikt prócz Pana Boga nie znał słowa ... [Read more...]

wysłano do Araratu w tajemnicy przed archimandrytą.

Na siódmy dzień, kiedy zgnębiony, znużony bezsennością Mitrofaniusz już się szykował, by wyruszyć nad Modre Jezioro osobiście (z lęku o Aloszę władyka przestał się przejmować komplikacjami dyplomatycznymi), list wreszcie nadszedł, ale był zupełnie inny od ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 tpk.waw.pl

WordPress Theme by ThemeTaste