dlatego, ¿e go zdradziła, i dlatego, ¿e potrzebował pieniedzy.
Monty wpadł w dosc kosztowny nałóg. Kokaina jest droga. 462 Kylie spusciła głowe i ukryła twarz w dłoniach, ale wiedziała, ¿e nie mo¿e sie poddac, nie mo¿e pozwolic im wygrac. Myslała szybko, zastanawiajac sie, jak wyrwac Aleksowi strzelbe i uratowac Jamesa. - Cherise te¿ brała w tym udział? - Nie, nie miała o niczym pojecia. - Marla zasmiała sie ponuro -Ale ona zawsze była głupia. Tak jak i jej brat. Wykorzystywałam go, rozumiesz. Kiedy Alex sie mna nie interesował, wykorzystywałam Monty'ego, ¿eby sie na nim odegrac. - Naprawde potrafisz byc wredna dziwka - powiedział Alex z nuta uznania w głosie, co wydało sie Kylie odra¿ajace. Oni wszyscy byli chorzy. Skrzywieni. - No dobra, teraz skorzystamy z tej trzydziestki ósemki. - Kopnał rewolwer w strone Marli. - Ty to zrób. Stan koło Monty'ego i zastrzel ja. Marla przybladła. - Nie moge... - Musisz. - Nie, Alex. Nie... nie potrafie pociagnac za spust. - Na litosc boska! - Alex zrobił krok w przód i w tej samej chwili rozległ sie strzał, przygłuszony tłumikiem i Alex drgnał, po czym zwalił sie na ziemie, upuszczajac strzelbe. - Nie! - krzykneła Marla. Monty, z rewolwerem w dłoni padł na wznak, zamykajac oczy. Kylie chwyciła strzelbe i zerwała sie na nogi. Wycelowała w Monty'ego, ale on le¿ał nieruchomo. Przebiegła przez pokój i kopneła rewolwer do łazienki. Cały czas mierzac w Monty'ego, cofneła sie i wpadła na Marle, pochylona nad ciałem me¿a. - Oddaj mi mojego syna! - rozkazała Kylie. - Ale Alex... jest ranny... 463 - Niech sie wykrwawi na smierc. Dawaj dziecko! - Kylie wyrwała jej w koncu Jamesa. Marla łkała rozpaczliwie, tulac do siebie głowe Aleksa, z którego ust wypływała ciemna, gesta krew. Kylie mocno przycisneła do siebie zanoszacego sie od płaczu Jamesa. - To wszystko twoja wina! - krzykneła Marla, podnoszac ku niej zalana łzami twarz. - I tu sie własnie mylisz - odparła zimno Kylie. - Bo to twoja wina. Usłyszała szybkie kroki na schodach, a potem bli¿ej, na korytarzu. Dzieki Bogu! Drzwi otworzyły sie z trzaskiem i do pokoju wpadł Tom. Stanał jak wryty, z przera¿eniem patrzac na zakrwawione łó¿ko, półnaga Kylie, Aleksa, Marle i nagiego me¿czyzne le¿acego w kacie. - Co, u diabła... - Dzwon na policje! - krzykneła Kylie. Monty jeczał, a Alex przy ka¿dym płytkim, urywanym